Oswoić depilację...
Usuwanie zbędnego owłosienia to zabieg zaliczany do podstawowych czynności higienicznych - tak samo oczywistych jak mycie zębów czy poranny prysznic. W obecnych czasach nikomu nie przyjdzie do głowy, aby pokazać owłosioną łydkę lub pachę. Dzisiejsze realia są bezlitosne - żadnych zbędnych włosów! Dopuszczalne obszary owłosione? Tylko głowa - zadbana fryzura, pięknie wymodelowane brwi i długie rzęsy.
W dzisiejszym poście postanowiłam więc, bliżej przyjrzeć się jednej z najbardziej popularnych metod usuwania zbędnego owłosienia, czyli golarkom.
Ja swoją maszynkę wraz z kosmetyczką otrzymałam w ramach współpracy z firmą Gillette Venus.
Ja swoją maszynkę wraz z kosmetyczką otrzymałam w ramach współpracy z firmą Gillette Venus.
Pierwsze na co chciałabym zwrócić uwagę to twarde opakowanie, które jako jedno z nielicznych posiada poprzecinaną linię na odwrocie, dzięki czemu w łatwy sposób jesteśmy w stanie dostać się do wnętrza.
W środku, oczywiście oprócz golarki, znajdziemy plastikowe etui, które możemy przyczepić w dowolnym miejscu w łazience oraz zapasowy wkład.
Przejdźmy jednak do samej maszynki.
Na pierwszy rzut oka golarka wygląda niezwykle gustownie i kobieco, a błękitno-białe wykończenie wręcz podbiło moje serce!
Jej uchwyt jest wygięty i zwieńczony gumową końcówką, która ma zapobiegać ślizganiu się maszynki w dłoni.
Zarówno wersja podstawowa jak i wkłady posiadają trzy ostrza oraz dwie poduszki, które mają ochronić przed zadraśnięciami. Dodatkowym elementem jest tutaj pasek nawilżający, który pełni funkcję informującą - zmiana intensywności barwy sygnalizuje konieczność wymiany końcówki.
Na pozór maszynka wygląda więc idealnie, a jednak przy pierwszym kontakcie ze skórą byłam nieco rozczarowaną tą nowością...
Wszystko to za sprawą lekkości tej golarki - wcale nie mogłam jej wyczuć! Miałam wrażenie, że nie dotykam skóry! Dopiero po kilku minutach oswajania, mogłam kontynuować depilację.
W tym momencie warto również wspomnieć o tym, że większość maszynek ulega tzw. zapychaniu. W tym przypadku wcale nie było takiego problemu! Golarka posiada bowiem otwarte przestrzenie między nożykami, dzięki czemu włoski swobodnie wypadają i nie zapychają ostrzy.
Skóra po depilacji jest gładka i nie podrażniona, co dla mnie jest ogromnym plusem! Zauważyłam również, że tą maszynką znacznie trudniej jest się zaciąć, idealnie sprawdzi się więc dla początkujących dziewczyn. Nawet gdy ostrza są już stępione, nie narusza naszego naskórka, a jedynie traci na efektywności golenia.
Jedyny minus to dość wysoka cena, która oscyluje w granicach 40 zł.
Biorąc natomiast pod uwagę jej wydajność, są to groszowe sprawy!
Cena wkładów zapasowych: 37 zł./4 sztuki.
Ja jestem fanką woskowania, ale czasami muszę szybko działać i wtedy tylko maszynki BIC się u mnie sprawdzają ;)
OdpowiedzUsuńaleee elegancka maszynka :D super
OdpowiedzUsuńja niestety po maszynkach mam przebarwienia
OdpowiedzUsuńprzebarwienia??
UsuńJa uwielbiam maszynki Venus. Od zawsze tylko ich używałam i tak jest do tej pory.. :)
OdpowiedzUsuńtaaaaaaaa i znowu wiosna, znowu trzeba będzie się męczyć haha ja używam męskich golarek i są najlepsze :D
OdpowiedzUsuńJa również, ale łatwiej się nimi zaciąć, bo męski zarost jest twardy, więc maszynki nie tylko są bardzo ostre, ale i więcej ostrzy posiadają.
UsuńJa również używam męskich golarek. :) szybko i sprawnie radzą sobie w włoskami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Ola
www.lightbeige.blogspot.com