MUA to inwestycja w piękny wygląd!! Czyżby??
Od zawsze trwałam w przekonaniu, że wydawanie kwoty rzędu ok. 100 zł. na produkt, który i tak
po ok. 2 miesiącach trafi do kosza to prawdziwie nieekonomiczne postępowanie. Dlatego też nigdy nie przeznaczyłam na tusz do rzęs więcej niż 40 zł. Moimi stałymi faworytami w tej kategorii od kilku lat były kultowe mascary Maybelline i Eveline. Jednak jak wiadomo, kobieta nie należy do osób stałych w uczuciach, zwłaszcza jeśli chodzi o kosmetyki i wciąż ciągnie ją do nowych modeli!
Czy warto??
Jak wspomina producent, Mua Extreme Curl Mascara, to tusz który rewelacyjnie kształtuje rzęsy od nasady aż po same końce!
* Wydłuża
* Modeluje
* Dodaje objętości
A zakrzywiona szczoteczka ma zapewnić maksymalne podkręcenie i efekt ekstremalnie podkreślonego spojrzenia!
A zakrzywiona szczoteczka ma zapewnić maksymalne podkręcenie i efekt ekstremalnie podkreślonego spojrzenia!
Na takie działanie mascary jestem nastawiona najbardziej, dlatego też nikogo nie powinno dziwić, że opis producenta plus przyciągający wzrok desing opakowania sprawiły, iż chciałam użyć tego kosmetyku, jak żadnego innego!
Jakież było moje zdziwienie, kiedy pierwsza aplikacja produktu zapewniła mi nie finezyjne wydłużenie i wymodelowanie włosków, a ich niemiłosierne oblepienie! Nietrudno było policzyć dokładną ilość moich rzęs, bo miałam ich dosłownie pięć! Pięć sklejonych kup rzęs!
Prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy!
Kolejne podejście było bardziej optymistyczne, ale o zadowoleniu nadal nie było mowy...
Wydłużenia i podkręcenia jak nie było tak nie ma.
Po raz kolejny sprawdziła się moja teoria, która głosi, iż do uzyskania idealnie podkreślonego spojrzenia, niezbędna jest mascara z sylikonową szczoteczką.
Kolejnym minusem jest tutaj trwałość.
Extreme Curl nie jest w stanie przetrwać nienaruszona całego dnia. Już po kilku godzinach od aplikacji osypuje się i kruszy, co nie wygląda zbyt estetycznie.
Mua to pierwszy tusz od wielu miesięcy, który naprawdę mnie rozczarował. Dzięki niemu mogę wyczarować efekt podobny do tego uzyskanego najtańszą, nieco podstarzałą mascarą drogeryjną.
Szczęście w nieszczęściu, koszt tubki o pojemności 7 ml. to jedynie 9,90 zł.
Prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy!
Kolejne podejście było bardziej optymistyczne, ale o zadowoleniu nadal nie było mowy...
Wydłużenia i podkręcenia jak nie było tak nie ma.
Po raz kolejny sprawdziła się moja teoria, która głosi, iż do uzyskania idealnie podkreślonego spojrzenia, niezbędna jest mascara z sylikonową szczoteczką.
Kolejnym minusem jest tutaj trwałość.
Extreme Curl nie jest w stanie przetrwać nienaruszona całego dnia. Już po kilku godzinach od aplikacji osypuje się i kruszy, co nie wygląda zbyt estetycznie.
Mua to pierwszy tusz od wielu miesięcy, który naprawdę mnie rozczarował. Dzięki niemu mogę wyczarować efekt podobny do tego uzyskanego najtańszą, nieco podstarzałą mascarą drogeryjną.
Szczęście w nieszczęściu, koszt tubki o pojemności 7 ml. to jedynie 9,90 zł.
W następnym poście przedstawię Wam tańszy zamiennik kultowych maseł z The Body Shop. Jesteście ciekawe?
Czasem dobrze poczytać takie opinie, aby uniknąć straty pieniędzy na bubelki.
OdpowiedzUsuńA fuj :/
OdpowiedzUsuńulalala szkoda, że nie działa :<
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam takich przypadków z tuszem, na szczęście :)
OdpowiedzUsuńO fujka..
OdpowiedzUsuńJa nie kupuje maskar z takimi szczoteczkami, bo zazwyczaj właśnie sklejają rzęsy.
Współczuje Ci trochę, pieniądze wyrzucone w błoto :/
Miałam go i podzielam Twoją opinię. Nic specjalnego...
OdpowiedzUsuńNie próbowałam i raczej nie wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuńDlatego kupuję tusze z sylikonową szczoteczką :D
OdpowiedzUsuń