Kocham i nienawidzę zarazem... Moringa Exfoliating Cream Body Scrub od The Body Shop
Jako posiadaczka skóry suchej, skłonnej do łuszczenia, a zarazem miłośniczka gładkiego i idealnie wypielęgnowanego ciała, od peelingów oczekuję nie tylko dokładnego oczyszczania, ale również solidnej porcji nawilżenia. Niestety, niewiele produktów jest w stanie sprostać temu zadaniu - większość albo nie radzi sobie z usunięciem martwego naskórka, albo zawodzi w kwestii odżywiania. W ostatnim czasie znalazłam jednak peeling, który nie tylko zręcznie łączy w sobie te dwie funkcje, ale ponadto dostarcza niewątpliwej kosmetycznej przyjemności.
Seria Moringa The Body Shop jest idealnym rozwiązaniem dla skóry suchej. Posiada ona w swoim składzie olej z nasion moringi, który pomaga złagodzić i zmiękczyć skórę.
Moringa jest drzewem długowieczności, które rośnie u podnóży Himalajów. Powietrze i ziemia nie są tam tak zanieczyszczone jak w większości innych miejsc na ziemi, dlatego roślina ta jest nazywana ,,cudowną rośliną". Zawiera ona zdecydowanie więcej witamin i składników mineralnych niż większość znanej nam żywności. Przykładowo moringa ma w sobie 7 razy więcej witaminy C niż pomarańcze oraz 4 krotnie więcej witaminy A niż marchewki!
Sytuacja przedstawia się gorzej, jeśli wspomnimy o zapachu. Jak dla mnie smród tego produktu jest nie do przejścia! Absolutnie nie można go porównać do delikatnie kwiatowego aromatu... Jest mega intensywny, chemiczny i drażniący! Ale jak wiadomo, ten aspekt jest kwestią gustu...
💩💩💩
Po uchyleniu wieczka, oczom ukazuje się widok prawdziwie apetyczny. Sam scrub ma postać gęstego budyniu w pięknym, waniliowym kolorze. Niewielkie drobinki ścierne są zanurzone w kremowym masełku, dzięki czemu możemy wykonać dokładny peeling masując skórę okrężnymi ruchami i nie martwiąc się o to, że produkt spadnie nam z ręki podczas robienia zabiegu. Taki milkuminutowy masaż wykonywany raz na kilka dni, gruntownie rozwiązał u mnie problem spierzchnięcia i dyskomfortu suchej skóry. Po spłukaniu resztek kosmetyku skóra pozostaje nie tylko gładka, ale niebywale miękka i nawilżona. żaden balsam do ciała nie pozostawia równie zapierającego dech w piersiach efektu. Zdecydowanie skuszę się na kolejne opakowanie, jednak tym razem już w innej wersji zapachowej!
Skład: Aqua, Glycerin, Vitis Vinifera Seed Oil, Oryza Sativa Powder, Cetearyl Alcohol, Honey, Sesamum Indicum Seed Oil, Moringa Pterygosperma Oil, Silica, Glyceryl Stearate, Berholletia Excelsa Seed Oil, Lanolin Alcohol, PEG-100 Stearate, Parfum/Fragrance, Juglans Regia Shell Powder, Moringa Pterygosperma Fruit Powder, Myristamidopropyl PG-Dimonium Chloride Phosphate, Nelumbo Nucifera Seed Powder, Phenethyl Alcohol, Carbomer, Caprylyl Glycol, Linalool, Sodium Hydroxide, Hexyl Cinnamal, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Butyphenyl Methylpropional, Tocopherol, Disodium EDTA, Benzyl Salicylate, Geraniol, Hydrogenated Jojoba Oil, Hydroxycitronellal, Caramel, Cl 19140/Yellow 5, Cl 77289/Chromium Hydroxide Green.
Cena: ok. 65 zł./200 ml.
Ma bardzo ciekawą, budyniową konsystencję :) Szkoda tylko, ze ten zapach taki beznadziejny.
OdpowiedzUsuńjego konsystencja mi się spodobała :D zapach... tę kwestię pomińmy :D może inne wersje będą lepsze :)
OdpowiedzUsuńKonsystencja bardzo fajna, ale jak dla mnie kosmetyk musi mieć ładny zapach:)
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię tego zapachu :/
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam nic z The body shop'u i w sumie nie wiem dlaczego, jakoś mi nie po drodze ;) Może też dlatego, że ceny są dość wysokie, a można znaleźć podobną jakość w znacznie niższych :) Jednak kiedyś jak będę miała okazję na pewno z ciekawości coś wypróbuję ;)
OdpowiedzUsuń