Kolorowe mydełka handmade
Nazywam się Magda i jestem uzależniona od mydeł glicerynowych!
Te kolorowe kostki to moja słabość od kiedy pamiętam!
Nie tylko ładnie wyglądają, ale też cudownie pachną i dobrze się pienią! W swojej kolekcji mam głównie mydła z Organique i Starej Mydlarnii, jednak jak na blogerkę przystało, lubię testować też wszelkie nowości. :)
Ostatnio dzięki uprzejmości Pani Pauliny z Argovia handmade miałam możliwość wypróbowania jej nastrojowych wyrobów.
Wszystko było jednak tak pięknie zapakowane, że aż szkoda było to rozpakowywać.
W środku znajdowały się istne cuda, które doskonale nadawałyby się na prezent dla małej dziewczynki!
W liście dołączonym do paczki przeczytałam, że kolorowe serduszka, kwiatuszki i kółeczka miały pachnieć ananasem, gumą balonową i truskawkami. Niestety... mydełka były zachęcające tylko z nazwy... Zapach okazał się bowiem słabo wyczuwalny, wręcz znikomy...
Nie łatwe okazało się też użytkowanie mydeł... Zbyt małe kosteczki wyślizgują się z dłoni i trudno je utrzymać w ryzach.
Jeśli chodzi o pianę, jest ona uzależniona od rodzaju mydła. Te czerwone pieniły się bardzo mocno, te żółte dla odmiany słabiej.
Takie maleństwo starcza na kilka dni intensywnego użytkowania.
Reszta mydełek tworzy w tym czasie pięknie wyglądającą łazienkową kompozycję.
Nie tylko ładnie wyglądają, ale też cudownie pachną i dobrze się pienią! W swojej kolekcji mam głównie mydła z Organique i Starej Mydlarnii, jednak jak na blogerkę przystało, lubię testować też wszelkie nowości. :)
Ostatnio dzięki uprzejmości Pani Pauliny z Argovia handmade miałam możliwość wypróbowania jej nastrojowych wyrobów.
Wszystko było jednak tak pięknie zapakowane, że aż szkoda było to rozpakowywać.
W środku znajdowały się istne cuda, które doskonale nadawałyby się na prezent dla małej dziewczynki!
W liście dołączonym do paczki przeczytałam, że kolorowe serduszka, kwiatuszki i kółeczka miały pachnieć ananasem, gumą balonową i truskawkami. Niestety... mydełka były zachęcające tylko z nazwy... Zapach okazał się bowiem słabo wyczuwalny, wręcz znikomy...
Nie łatwe okazało się też użytkowanie mydeł... Zbyt małe kosteczki wyślizgują się z dłoni i trudno je utrzymać w ryzach.
Jeśli chodzi o pianę, jest ona uzależniona od rodzaju mydła. Te czerwone pieniły się bardzo mocno, te żółte dla odmiany słabiej.
Takie maleństwo starcza na kilka dni intensywnego użytkowania.
Reszta mydełek tworzy w tym czasie pięknie wyglądającą łazienkową kompozycję.
mam dwa mydełka z Organique i pachną niesamowicie ale juz troszke gorzej sprawuja się jesli chodzi o mycie ;/
OdpowiedzUsuńja takie maleństwa daje właśnie moim siostrzenicom :D
OdpowiedzUsuńNiby fajne ale nie funkcjonalne :)
OdpowiedzUsuńto prawda...
UsuńHahaha w miniaturce myślałam, że to ciasteczka :D
OdpowiedzUsuńJakie one ładne. Chyba szkoda byłoby mi ich użyć hah :)
OdpowiedzUsuńborenium.blogspot.com [klik]
urocze są takie mydełka :) nawet jako dekoracja ;)
OdpowiedzUsuńPiękne. Ale ja nie lubię mydelek w kostkach
OdpowiedzUsuńslodkie ;)) fajne na jakies ywjazyd ;)
OdpowiedzUsuńWyglądają ślicznie, pięknie wyglądałyby w łazience, a i przy okazji byłyby praktyczne.
OdpowiedzUsuńTe małe wyglądają jak 'żelki' ;P
OdpowiedzUsuńnie da się przejść obojętnie obok takich wspaniałości ;)
OdpowiedzUsuńwyglądają pięknie :) ja takie "bajeranckie" mydełka kupuję dla córeczki :)
OdpowiedzUsuń