Krótka recenzja mojej długiej miłości do The Body Shop
Firma The Body Shop jest jedną z najbardziej pożądanych marek wśród kosmetyków pielęgnacyjnych. Słynne masła do ciała zna chyba każda blogerka! Nie powinno więc nikogo dziwić, że również i ja oszalałam na punkcie tych produktów!
Gdybym tylko miała taką możliwość, przetestowałabym każdą nutę zapachową z osobna. Jednak brak sklepu stacjonarnego w województwie lubelskim hamuje mnie przed takimi wojażami...
Żel pod prysznic Wild Argan Oil, który znajduje się w moim posiadaniu, używam więc tylko na specjalne okazje... :)
Kosmetyk znajduje się w małej, twardej butelce, która pasuje mi zarówno pod względem wizualnym, jak i praktycznym.
Nie znajdziemy tutaj przesadnie dużo kolorowej grafiki, raczej jeden mały akcent, który jest charakterystyczny dla danego zapachu.
Dodatkową i bardzo ważną zaletą tego opakowania jest możliwość ciągłego kontrolowania zużycia płynu.
Firma zadbała również o bardzo wygodny korek zamykany na klik i wyposażony w maleńki dziubek.
I choć bardzo chciałam przetestować jakiś kosmetyk z tej firmy, to początkowo nie byłam zbyt przychylna do tego żelu. Uważałam, że tak mała pojemność, starczy mi raptem na kilka użyć, więc cena jest zdecydowanie zawyżona.
250 ml./25 zł.
I tutaj się pomyliłam... To maleństwo jest pioruńsko wydajne, a jego konsystencja jest bardzo gęsta!
Co więcej, uważam, że nie ma kosmetyku, który mógłby wytworzyć większą pianę niż ten żel!
Zapach jest intensywny, ale jak na firmę The Body Shop, dość delikatny, nie każdemu przypadnie do gustu. Coś jak połączenie miodu i olejku arganowego. Skóra i łazienka po kąpieli pachną jeszcze przez kilka godzin.
Osobiście polecam jednak bardziej owocowe nuty zapachowe. Ten jest doskonały na okres świąteczno-zimowy, latem niestety odstawiłabym go na bok.
Jedyny minus to dostępność i cena, która wbrew pozorom nie jest zbyt niska.
Zapraszam również do recenzji masła do ciała Wild Argan Oil.
Mam ten żel, ale jeszcze go nie otwierałam :)
OdpowiedzUsuńMasełko o tym zapachu polubiłam, a żelu nie miałam okazji używać. Szkoda, że kosmetyki TBS nie są łatwo dostępne i bardziej przystępne cenowo.
OdpowiedzUsuńJa mam wersję malinową tego żelu i uwielbiam! Chociaż używam rzadko - wiesz jak to jest, żeby za szybko się nie skończył;p
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam :-D wersja malinowa musi być cudowna! Muszę kupić sobie jakąś owocową wersję na lato.
UsuńUwielbiam ich żele pod prysznic.
OdpowiedzUsuńNie miałam nic od nich ;)
OdpowiedzUsuńZ TBS znam tylko masełka :))
OdpowiedzUsuńEch szkoda, że u mnie już nie ma ich salonów. Bardzo lubię ich masła;)
OdpowiedzUsuńNie miałam nic od TBS... Jeszcze :D
OdpowiedzUsuńMoże i znane są te masła, ale nie koniecznie lubiane przeze mnie ;) Odpisałam Ci na komentarz, odnośnie krycia :*
OdpowiedzUsuńlubie TBS:) cóż chyba każdy lubi:)
OdpowiedzUsuńNie miałam nic z tej serii TBS, ale nie obraziłabym się jakby pojawiła się okazja wypróbowania ;)
OdpowiedzUsuńCeny powalają, ale czasem warto jest się na coś skusić ;D
OdpowiedzUsuńChciałabym oba! TBS niestety nie miałam, bardzo nad tym ubolewam i zamierzam ten błąd kiedyś naprawić.
OdpowiedzUsuń