Maseczki w płachcie - Sephora Collection

Maseczki to jeden z najprostszych sposobów  na szybką poprawę wyglądu i samopoczucia. Stanowią świetne uzupełnienie pielęgnacji i sprawiają, że nawet ciasne mieszkania chociaż na chwilę zamieniają się w małe salony SPA.  

Różnią się przeznaczeniem i formą , a ta przybiera coraz ciekawsze kształty. Od wielu lat prym wiodą jednak maski w płacie, inaczej nazywane maskami materiałowymi. Są wygodne, nie trzeba ich zmywać, nie brudzą umywalki. Po prostu nakładasz, odpoczywasz przez 15-20 minut, zdejmujesz i gotowe - prościej już się chyba nie da! Najbardziej ze wszystkich lubię LomiLomi, jednak dzisiaj skupię się na marce własnej Sephora Collection [KLIK].

 

 W ramach całej serii znajduje się 6 masek do twarzy o różnych właściwościach z przeznaczeniem dla konkretnych potrzeb:

1.  kokos - odżywia i koi skórę,
2. zielona herbata - matuje i zapobiega niedoskonałościom,
3. owoc granatu - relaksuje i działa energetyzująco,
4. ananas - koryguje pory i wygładza,
5. liczi - nawilża i rozświetla,
6. aloes - wypełnia zmarszczki i orzeźwia

Spotkałam się z różnymi rodzajami tkaniny i już na wstępie przyznaję, że maseczki Sephora wykonane są z bardzo cienkich tkanin zabezpieczonych dodatkową membraną.

Ponadto uważam, że są bardzo mocno nasączone i dobrze wyprofilowane, więc w efekcie połączenia cienkiej tkaniny i odpowiedniego jej "wycięcia" uzyskujemy maskę, która bardzo dobrze przylega do skóry, nie przemieszcza się, (nawet podczas ruchu) i nie wysycha podczas pozostawania na skórze. Producent zaleca 15 minutowy seans, ja natomiast pozwalam sobie ten czas wydłużać. Efekty? Według mnie każda z tych masek działa podobnie. Nawilżenie, odżywienie, ujednolicenie kolorytu i relaks, to główne rezultaty, które możemy zauważyć. Oczyszczanie czy zapobieganie starzeniu się skóry, według mnie nie mają nic wspólnego z tą kategorią pielęgnacji. Maski pozostawione na naszej twarzy na kilka minut nie zminimalizują nam zmarszczek, a od jej oczyszczania są produkty do tego przeznaczone.

Właściwie to w ogóle nie widzę pomiędzy nimi różnicy, oprócz zapachu. Traktuję je jako ostatni etap pielęgnacyjny na noc, a z racji tego, że maski pozostawiają na skórze dużo substancji, to pozwalam im się całkowicie wchłonąć i nie czuję potrzeby aplikowania dodatkowych kosmetyków pielęgnacyjnych. Po przebudzeniu skóra jest w świetnej kondycji, nawilżona, gładka, miękka i bardzo miła w dotyku.

Sephora w swojej ofercie oprócz masek z tkaniny na twarz posiada również maseczki do stóp i dłoni w formie nasączonych rękawiczek [KLIK] i skarpetek [KLIK].

Kiedy pierwszy raz użyłam tych produktów byłam mile zaskoczona, moja skóra była maksymalnie nawilżona, odżywiona, gładka i pachnąca. Efekt nie utrzymuje się jednak długo. Producent zaleca stosować je 2 razy w tygodniu, ale... 

dwie maseczki do twarzy to koszt 40 zł, kolejne dwie maseczki do stóp po 16 zł daje nam 32 zł, na koniec doliczę również dwie maseczki do dłoni po 16 zł. 

Łącznie w przeciągu jednego tygodnia otrzymamy kwotę 104 zł. 

Myślę, że nie przesadzę jeśli napiszę, że na taki luksus stać tylko nielicznych...

Ja jestem zadowolona z tych produktów, jednak nie stosuję ich tak często jak powinnam. Zazwyczaj przypominam sobie o nich podczas promocji na produkty własne marki Sephora 2+1, wtedy ich cena oscyluje w granicach 10 - 13 zł i taką kwotę uważam za adekwatną.