Lekkie musy do ciała od Nacomi - chyba jednak się nie polubimy...
Długie, jesienne wieczory oraz brak możliwości korzystania z ośrodków kultury czy galerii z pewnością nie wpływają na naszą psychikę motywująco, wręcz przeciwnie; przytłaczają i sprawiają, że czujemy się znacznie gorzej, niż kilka miesięcy temu, kiedy to letnie słońce rekompensowało nam wszelkie niedogodności losu. W okresie jesienno-zimowym zdecydowanie potrzebujemy więcej bodźców budujących naszą przestrzeń. W ostatnim czasie w mojej biblioteczce pojawiło się zatem kilka dodatkowych pozycji książkowych, które wzmocnią moją strefę psychiczną, zaś na toaletce zagościły nowe produkty kosmetyczne, na które zawsze brakowało mi wolnego czasu. Jednymi z nich są delikatne musy do ciała od polskiej marki Nacomi [KLIK].
Byłabym okropnym kłamcą, gdybym powiedziała, że systematycznie dostarczam swojej skórze dawki nawilżenia. Co to, to nie! Praktycznie kilka razy w tygodniu ganię w myślach samą siebie, za moje niedociągnięcia w sferze pielęgnacji. Nie są to typowe błędy popełniane z lenistwa, a chroniczny brak czasu dla własnego ciała. Mimo, że jestem blogerką kosmetyczną, testującą mnóstwo produktów, to w życiu codziennym jeśli mam do wyboru zaległe prasowanie, a długą kąpiel w wannie, zawsze wybiorę obowiązki domowe. W tej strefie życia jestem absolutną pedantką i kurą domową w jednej osobie. Niestety, ale nawet takie osobniki mają często w swojej głowie pomysł na zmiany! Tak, więc rozpoczęłam akcję regeneracji!
O musach do ciała marki Nacomi słyszałam i czytałam już niejednokrotnie, a opis od producenta tylko potwierdził, że faktycznie chcę je wypróbować.
______________________________________________________________
,,Szybko wchłaniające się, lekkie i cudnie pachnące musy do ciała na bazie masła shea z dodatkiem dwóch olejów naturalnych, jednego rafinowanego i jednego zimnotłoczonego, oraz odmładzającego ekstraktu roślinnego."
______________________________________________________________
Oczywiście wszyscy, którzy mnie znają, nie będą mieć wątpliwości, że moje owocowe wybory mango, banan i kokos nie były przypadkowe. Uwielbiam nuty świeżości i egzotyki; takie aromaty bardzo mnie pobudzają i dodatkowo dodają pozytywnej energii.
No cóż, ale nie tym razem... O jakież było moje zaskoczenie, kiedy zamiast tropikalnych klimatów poczułam zapach kiepsko zmodyfikowanej chemii i plastiku. Zapachy odrzucające, a na domiar złego ich intensywność oscylowała w granicach powyżej normy. Nie jestem miękką kobietką, która łatwo się poddaje, wytłumaczyłam więc sobie, że skład jest na tyle fantastyczny, że przeboleję te zapachowe niedogodności.
Niestety, niedogodności pojawiło się dużo więcej... Właściwie to sama nie wiem, czego spodziewałam się po zakupie dwóch opakowań musu opartego na olejach? Na prawdę wierzyłam, że ten produkt będzie lekki i szybko wchłaniający się??
Hmm... I to jest właśnie kolejny przypadek drogeryjnych fascynacji, które oprócz czystek w naszym portfelu, zostawiają po sobie wielkie rozczarowanie i niesmak.
Musy okazały się niezwykle tłuste i bardzo, ale to bardzo długo wchłaniające. W konsystencji i zachowaniu przypominają olej kokosowy. W opakowaniu są twarde i zbite, a na skórze zamieniają się w śliski olejek. Jedynym sensowym rozwiązaniem było stosowanie ich na mokre ciało zaraz po kąpieli. Ich użytkowanie nie było jednak okupione szczęściem i przyjemnością, dlatego ja na przyszłość będę omijać je szerokim łukiem, nie zważając na turbo promocje i polecenia.
Niestety, też się o tym przekonałam i raczej się już nie skuszę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak Cię rozczarowały :/
OdpowiedzUsuńMiałam mus biolove (też produkowany przez nacomi) i pamiętam, że był mega olejkowy. Dlatego wybierałabym te musy tylko na zimę i właśnie tą wersję z kokosem i bananem mam w planach mimo wszystko :)
OdpowiedzUsuńMiałam wersję z kokosem i bananem i pachniała obłędnie :) Poza tym takie konsystencje świetnie sprawdzają się na mojej przesuszonej skórze ;)
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć, zastanowię się mocno, gdybym miała ochotę kupić...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zapachy kosmetyków okazały się nietrafione.
OdpowiedzUsuńO nieeee... ja nie mam czasu na długie wchłanianie. Mus tak w sumie z definicji powinien się szybciej wchłaniać... szkoda.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki…ech. Byle do Świąt;)
Dla mnie ich musy to zdecydowanie tłustsze otulacze na jesień i zimę :)
OdpowiedzUsuń